Kurier Galicyjski, Nr 22 (242), 2015 ⁘ Галицийский Курьер, № 22 (242), 2015

Na żadnej imprezie nie ma takiej magii... galicyjska Jesień Literacka [w:] Kurier Galicyjski, 30 listopada – 17 grudnia 2015 nr 22 (242), str. 28 – 29.

Dwa tygodnie trwała 25 jubileuszowa Międzynarodowa galicyjska Jesień Literacka. W tym roku miała tytuł ''Polska – Ukraina – jednym głosem''. Festiwal ten już od lat jest wydarzeniem w życiu literackim Polski, a od trzech lat również Ukrainy. Z Krystyną Konecką, Stefanem Jurkowskim, Csebiem Gezą, Vladimirem Stockmanem rozmawiał Wołodymyr Harmatiuk.

⁘​ Две недели длилась 25-я юбилейная Международная галицийская литературная осень. В этом году она проходила под лозунгом «Польша — Украина — одним голосом». Этот фестиваль уже многие годы является важным событием литературной жизни Польши, а последние три года — также и Украины. С Кистиной Конецкой, Стефанем Юрковским, Гезой Чеби, Владимиром Штокманом беседовал Владимир Гарматюк.

Скачать в формате PDF ⁘ Pobierz w formacie PDF

VLADIMIR STOCKMAN
Rosyjski bard, polski poeta, od 24 lat mieszka w Krakowie

Wołodymyr Garmatiuk: Jesteś Rosjaninem, a mieszkasz w Polsce, piszesz polskie wiersze, tłumaczysz na polski rosyjskie teksty. Jak to się stało?

Vladimir Stockman: Dawno temu z teatrem Zwierciadło z Kiowa pojechaliśmy z występami gościnnymi do Krakowa do Piwnicy pod Baranami i zostaliśmy prawie całą trupą. I już od 24 lat mieszkam i pracuję w Krakowie. Tutaj się ożeni- łem, urodziła się nam córeczka. Pracuję, tłumaczę, piszę wiersze, uprawiam koncerty piosenki bardowskiej.

WG: Andrzej Grabowski mówi, że te imprezy zbliżają ludzi. Ty, jako autor, odczuwasz to zbliżenie?

VS: Andrzej stara się ogarnąć coraz nowe miejsca, żeby większa ilość zainteresowanych mogła to zobaczyć. Zmienia się zestaw ludzi, zmieniają się miejscowości. Bywa tak, że w tych samych miejscach znów spotykamy się i przyjemne jest to, że pamiętają.

Ten festiwal bardzo mi przypadł do duszy. Byłem na różnych festiwalach, mogę porównywać. I wszystkie wyglądają przeważnie tak samo. Grupa poetów zbiera się i czytają dla siebie wiersze. Są wyjazdy, ale jeden-dwa po tych głównych czytaniach w wąskim gronie. Tak masowego ogarniania nie ma. Jesień w tym sensie jest zupełnie inna. Ogarnia bardzo wielka satysfakcja, kiedy widzisz oczy tych dzieciaków, które mało mają możliwości widzieć i słyszeć żywą poezję. Przyjeżdża poeta, czyta wiersze, zaczyna mówić o rzeczach, o których oni w ogóle nigdy się nie zastanawiali. I ja odczuwam tą energię, która idzie w przeciwnym kierunku – nie ode mnie do nich, a od nich do mnie. To jest jedno. A drugie – Andrzej wymyślił genialną rzecz. Że ludzie jadą w małych grupach, i jak ty jedziesz przez dwie-trzy godziny z człowiekiem, to ty z nim rozmawiasz. Ja, na przykład, nie mogę w ciągu roku ze wszystkimi jakiś kontakt podtrzymywać, pogadać, poplotkować o jakichś tam sprawach literackich, ja nie wiem, jak to na twórczość potem wpływa, ale na pewno wpływa. Człowiek, który tworzy, czasami jest osamotniony, nie ma swojej grupy referencyjnej na co dzień. I z ludźmi, którzy się interesują tym samym co on, może spotkać się na takich festiwalach. Albo będąc członkiem organizacji pisarskiej, ale to jest zupełnie inny talerz zupy, i ja raczej nie chciałbym i staram się nie wchodzić w takie związki formalne, bo uważam, że prawdziwy poeta nie potrzebuje jakichś tam organizacji w tym sensie.

WG: A kim jesteś bardziej – poetą czy bardem?

VS: Mam swoją teorię na ten temat. Poetów można dzielić na trzy grupy. Poetów śpiewających, poetów, któ- rzy śpiewać nie potrafią i poetów, którzy potrafią śpiewać, ale tego nie robią, żeby ich bardami nie okrzyknięto. To właśnie przez to przez całe życie cierpiał Wysocki – tak chciało się mu, by go uznano za poetę.

WG: Ludzie, od których zale- ży możliwość istnienia tego festiwalu, czy są zainteresowani w tym?

VS: Ten proces jest strasznie skomplikowany. Ja podziwiam Andrzeja, bo festiwal się skończy, a on po miesiącu, może mniej, odpoczynku zacznie pracę nad kolejną edycją. My nie widzimy tego. My przyjeżdżamy, występujemy, ludzie przychodzą na spotkania, a on, żeby to działało i było udane, musi dokonać wielu spotkań, telefonów, on ciągle tym żyje. Przez cały rok on to trzyma, doprowadza to do stanu gotowości, do stanu doskonałości, by przez te dwa tygodnie wszyscy mieli satysfakcję. Oprócz tego, on ma wiele spotkań własnych autorskich, pisze wiersze, pisze prozę. On jest bardzo pracowitym człowiekiem. Bardzo mocno wspiera go w tym rodzina. Syn Artur, żona Grażynka. Kiedy my jesteśmy w trasie, ona ciągle załatwia różne rzeczy, telefony, trzyma kontakt z ludźmi, od których zależy istnienie tej imprezy. I to jest bardzo ważna rzecz. Bo nie robią tego za pieniądze, a tylko od serca.